jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, July 04, 2009 02:50AM...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, July 04, 2009 02:25AMEch... czy ja mógłbym powiedzieć, że Was nie kocham? (tylko bez trudnych pytań!)
Dzięki za kolejną imprezkę... dzięki za wspólne miesiące i lata...
No i dzięki za:

jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, July 04, 2009 01:11AMdodupna jakosc, ale Reksio sie domaga...
postaram sie nie zapomniec pstryknac fotki w dzien przy dobrym swietle ;-)

jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, July 04, 2009 01:09AM

jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, July 04, 2009 01:00AMLenny!!!
Tym razem naprawdę przegiąłeś pałę... Niby kumpel a... szkoda słów... Mną (jak to masz w zwyczaju) się nie przejmuj, ale dziewczyny naprawdę liczyły na to, że wpadniesz... Ciekawe jaką tym razem wymyślisz sciemę żeby usprawiedliwić swoją nieobecność na moim "pożegnaniu"... spróbuj się wysilić... może Ci wybaczę...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Thu, July 02, 2009 11:18PMWycieczka do Cardiff byla super. Wrazenia z GP duzo lepsze niz w tamtym roku ;-)
Niestety znow nie bylo zapachu spalin... jak bede w Lublinie to lece na mecz zuzlowy na nasz maly lokalny stadionik, gdzie emocje sa duzo wieksze niz na takim swiatowej klasy show...

jeszcze przedPosted by Tomek W. Thu, July 02, 2009 10:23PMdzisiaj przekrecilem wreszcie 1000 kiloskow ;-)

zadna rewelacja, bo zajelo mi to ponad dwa miesiace... teraz mam przejechac ok. 2000 w ciagu miesiaca ;-) mam nadzieje, ze uda sie w trzy tygodnie, ale to moze byc za duzo jak na moja forme albo raczej jej brak ;-)
wszyscy mnie pytaja czy przygotowalem sie fizycznie, a jedyne co moge na to powiedziec to "NIE"... poczekamy zobaczymy...
dzisiaj bylem ostatni dzien w pracy... i wesolo i smutno... wprawdzie uslyszalem od wlasciciela naszej gazetki, ze jak wroce do Londka to czeka z otwartymi rekami, ale ja to chyba nie do konca takiego powrotu oczekuje... szkoda kontaktu z Gonkami, ale przeciez i tak kiedys kazdy musi pojsc w swoja strone... nic nie trwa wiecznie...
jutro impreza pozegnalna!!! Moze bedziemy w komplecie! HUUUURRRAAAA!!!

jeszcze przedPosted by Tomek W. Fri, June 26, 2009 11:36PMInni faceci snia o nich w najgorszych koszmarach, a ja... po prostu je sobie kupilem! hi hi hi...
kurcze... z waznych rzeczy to jeszcze potrzebna mi dokladna mapa (atlas bylby zbyt ciezki) i... moze kilka lekkich ubranek... cala reszta juz jest ;-)
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sun, June 21, 2009 09:42PMJuż od dawna miałem dość tej mętnej wody, która niosła mnie bezwolnego ku znanej mecie. Jeśli próbowałem co jakiś czas wyłączyć moją łódź z szalonej gonitwy, to nie dlatego, bym chciał odwlec kres podróży — pragnąłem po prostu zawrócić, raz jeszcze zanurzyć dłoń w chłodnym, rwącym nurcie, raz jeszcze nasycić wzrok soczystymi barwami, jakie nas otaczały na początku drogi, odnaleźć dźwięki, obrazy, zapachy, które cichły, blakły i wietrzały w mej niedoskonałej, choć widocznie trwalszej niż u innych pamięci. Chciałem na krótko przynajmniej znaleźć się tam, gdzie sny miały realność jawy, a jawa zwiewność snu, urok niespodzianki i moc olśnienia, gdzie zadziwiały, budziły zachwyt lub niepokój najprostsze rzeczy pod słońcem: kolorowy kamyk, przejrzystość wody, ogromne oczy sowy. Słowem — chciałem wrócić do źródła.
Dla większości moich towarzyszy podróży było to niezrozumiałe. Parli naprzód w zapamiętaniu, nie oglądając się za siebie, jednakowo obojętni wobec wszystkiego, co nie było "tu i teraz". Kto nie miał żagla, zastępował go prześcieradłem, chustą, strzępem szmaty. Wiosłowano deskami, łopatami lub po prostu gołymi rękami. Burty tłukły o siebie, zderzały się z trzaskiem, łodzie pękały i rozsypywały się w kawałki. Nie zatrzymując się, klecono naprędce ze szczątków prowizoryczne tratwy. Wyścig trwał.
Moja opieszałość budziła w tej sytuacji powszechne zdziwienie. Pociemniała ze starości krypa, zabłąkana wśród kolorowych jeszcze łódek tych, którzy płynęli za nami, stanowiła nieodmiennie przedmiot drwin i ironicznych komentarzy ze strony moich rówieśników. Mimo że zajęci własnymi sprawami, zawsze znajdowali czas, by przywołać mnie do porządku. Rad nierad wracałem na swoje miejsce, zachęcany okrzykami do zdwojenia wysiłków.
Pewnego dnia, gdy nienawistny zgiełk, tak różny od dawnego beztroskiego gwaru, osiągnął natężenie trudne do zniesienia, udało mi się niepostrzeżenie zbliżyć do brzegu. Przeciągnąłem dłonią po miękkiej trawie. W wyzwolonym moim dotknięciem zapachu ziół odezwało się nieoczekiwanie wyraźne echo minionego czasu. Podjąłem decyzję.
Najpierw wyrzuciłem na brzeg walizkę. W chwilę później, mijając pochyloną nad wodą wierzbę, uchwyciłem się mocno wiotkich gałązek. Łódź umknęła mi spod nóg, porwana impetem, z jakim tamci gnali przed siebie. Nikt niczego nie zauważył. Wyskoczyłem na brzeg i przypadłem twarzą do ziemi. Chłodna rosa ziębiła rozpalone policzki. Do ucha wlazł mi trzmiel i buczał swą prostą piosenkę.
Odczekałem chwilę, kichnąłem, wstałem, odszukałem walizkę i z przylepioną do czoła czterolistną koniczyną ruszyłem w drogę.
Zbigniew Batko "Z powrotem"
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, June 20, 2009 03:17PMWyjazd przesuniety o prawie tydzien ;-) Ruszam 5-6 lipca...
Wczoraj byla imprezka, mozna powiedziec, ze niejako "goncowa"... Znow prawie komplet "Gonkow"... superowo... szkoda troche, ze jestem taki dretwy, bo mozna bylo nawet poskakac ;-) za to dokonalismy nowego odkrycia w temacie angielskiego slowotworstwa hi hi hi... ciekawe kto wymyslil "cocktail" i to w dodatku "hand-crafted"
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sun, June 14, 2009 06:38PMCiągle się jeszcze wstydze (przed sobą) za to co odwaliłem w nocy z czwartku na piątek, ale to chyba było takie niezbedne przesilenie, które spowodowało otwarcie zaworu redukcyjnego... byl "maly" wybuch, ale cisnienie spadlo i teraz juz jest fajnie i oby bylo coraz lepiej

dzisiaj po raz pierwszy w zyciu zrozumialem znaczenie tego, co powtarzaja pasjonaci rowerowi... cudnie jedzie sie na rowerku slyszac tylko szum opon toczących sie po asfalcie!!! zadnego skrzypienia, dzwonienia itp., itd... cisza i precyzja... zajefajnie... i w dodatku sam to tak wreszcie wyregulowalem

naprawde wielki sukces!
mam nadzieje, ze zabawka sie juz teraz nie rozsypie... oczywiscie beda drobne korekty w miare uzytkowania, ale wiem jedno... pomijajac kilka "nieistotnych" (he he he) elementow, czyli kola, kasete widelec i stery, moj rower zaczyna przypominac rower a nie wrak

no i, co wazne, moja glowa zaczyna przypominac glowe a nie, jak ostatnio, tykajaca bombe zegarowa...
Let's think positively!
a przy okazji znam juz prawie dokladnie termin rozpoczecia "wyprawy"... w sobote, 27 czerwca, jestem w Cardiff na GP na żużlu, w nocy wracam i w niedzielę odpoczywam hi hi hi... w poniedzialek dopinam na ostani guzik, a we wtorek - max. w środę - wyruszam!!!!!!!
I obym nie pękł zbyt szybko
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, June 13, 2009 04:48PMDzisiaj dzien sukcesow!
Po pierwsze wreszcie odwazylem sie zepsuc rowerek i zaryzykowalem wymiane linek do przerzutek - chyba odnioslem sukces, ale to okaze sie po dokladniejszych regulacjach.
Po drugie cudowna angielszczyzna (z moim wlasnym akcentem) zjebalem na czym swiat stoi wlascicielke domu, w ktorym ciagle mieszkam ;-)
Nie chodzi o to, ze jej nagadalem (zreszta po kilkunastu minutach przeprosilem ja za to, ze sie unioslem, a ona mnie, ze dala mi do tego powody). Chodzi o to, ze tak latwo mi przychodzilo mowienie po angielsku ;-) czyzbym musial wpadac we wscieklosc zeby sobie radzic z tym jezykiem? Jedno jest pewne... cos tam mam w tej glowie, tylko ciezko mi pozwolic temu czemus sie wydostac...
No to tyle, bo zaraz zaczne znowu pisac o tym co bez mojej woli sie z tej lepetyny wydostaje i znow beda smuty...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, June 13, 2009 01:58AMGdy rysujesz wody taflę,
moje serce masz pod gaflem...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Fri, June 12, 2009 01:07PMW nocy mialem jazde pt. "czas po sobie pozamiatac"... no to sobie pozamiatalem... jak idiota... z furia i przekonaniem, ze robie cos niesamowicie waznego i slusznego... a teraz nie da sie juz nacisnac UNDO... musze kupic sobie pasy i na te "dziwne" noce przywiazywac sie do lozka...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Wed, June 10, 2009 10:56PMZa trzy tygodnie powinienem juz pedalowac... moze nawet opuszczę juz wtedy Francję...
Najchętniej spaliłbym wszystko co teraz muszę spakować... coz... co nieco niepotrzebnych rzeczy uzbieralem przez to swoje zycie... tony archiwow z blisko 17 lat pracy, dwa pudla filmow, troche sprzetu, kabelki, gadzeciki, troszke pluszakow, swinke-skarbonke, zydka i sloneczko... (pluszakow, swinki-skarbonki, zydka i sloneczka to nie spale)
Dwa lata temu chcialem rzucic sie na wielka wode, podjac wyzwanie... uciec od wszystkiego co mialem i co osiagnalem (acz nic wielkiego nie osiagnalem hi hi hi)... chcialem sie sprawdzic, zaczac cos nowego w innym obcym swiecie... dwa lata minely a ja podobnie jak w poprzednim etapie zycia nie jestem ani z siebie dumny, ani szczesliwy... brak "tego czegos"... znow chcialbym rzucic wszystko i znow zaczac od nowa... starcza mi na zycie i zabawki... na wszystko czego potrzebuje... o domu i tak nigdy nie marzylem wiec nie placze ze tu stac mnie na niego mniej niz gdybym zapieprzal tak jak zapieprzalem i wciaz zyl w Polsce... niewiele robie a mam wystarczajaco duzo... ale brak tego... hmmm... spelnienia..?
Teraz zamiast dopinac "na ostatni guzik" moj plan wyjazdowy, to siedze wmawiajac sobie, ze odpoczywam, bo nie mam juz w domu dzieciakow... gapie sie w ten durny wielki monitor przaskakujac miedzy facebookiem i nasza-klasa i pracujac na miano najaktywniejszego i najbardziej upierdliwego komentatora wszystkich postow... no... moze nie wszystkich...
zastanawiam sie czy ta wycieczka mnie jeszcze bawi... zaczynam powoli ale wyraznie dostrzegac swoja glupote... nie chodzi o to ze jazda, ani ze tak dluga, ani ze samotna... to glupota, bo nie przygotowalem ani siebie fizycznie, ani sprzetu technicznie, nie sprawdzilem tez zadnych mozliwosci noclegow, nie kupilem jeszcze nawet glupiego spiwora, bo mi sie nie chcialo... itd itp
przynajmniej tyle dobrego, ze rzucilem juz prace, pozbawilem sie mozliwosci mieszkania tu gdzie mieszkam i niemal nie mam juz wyjscia... i dobrze... trzeba bedzie ruszyc i zobaczyc co z tego wyniknie... moze szybko skoncze wycieczke w bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z jakims wiekszym pojazdem... a moze dojade bez przygod... zobaczymy...
kiedy siadam na rowerek to jest jakos lepiej... muzyczka w jednym uchu, szum wiatru w drugim... i jazda.. i mysli... i nawet marzenia, piekne marzenia, ale jak to u mnie... poniewaz znam siebie, to nie chcialbym zeby sie kiedykolwiek spelnily... takie marzenie dla samego marzenia... ech... to moze tlumaczy moja postawe obronna, bo bronie ludzi przed soba a nie siebie przed ludzmi..? moze... ciekawostka ;-) musze to przemyslec... prawda jest taka, ze nie zamierzam i nie chce krzywdzic nikogo na kim mi zalezy, a nie od dzisiaj wiem, ze niestety potrafie... ciagle powtarzam, ze kazdemu kogo znalem moge spojrzec w oczy... tylko te oczy moga byc czasem pelne lez... i tego nie chce i nigdy nie chcialem... i nie chce juz nigdy i... ech... ale marzyc mozna... nikt mi nie zabroni marzen... zwlaszcza ze kiedy sie w nich zaglebiam, wydaje mi sie, ze nawet ja potrafie czuc sie szczesliwy i spelniony w zyciu... hmm... chyba znow zaczalem przeginac z tym "wyrzucaniem z siebie" ;-)
fakt faktem, ze nie udalo mi sie tu znalezc tego czego szukalem... za latwo poszlo... jak zwykle zreszta... ale znalazlem cos o czym nawet nie myslalem... poznalem wspanialych ludzi, z ktorymi jeszcze przez chwile bede dzielil "niedole"... niektorzy z nas juz odeszli niektorzy powoli odchodza a inni chca odejsc... ale ta smieszna firemka przyciaga ludzi wyjatkowych (oczywiscie trafialy sie tez "szuje") Wiem ze kazdy z nas ma inne plany na dalsze zycie, jedni chca robic kariere w anglii, inni chca jakos przezyc i to niewazne czy tutaj czy w polsce, sa tacy, ktorzy strasznie chca wracac bo wyspy to nie jest ich miejsce na ziemi

a inni nie wiedza czego tak naprawde oczekuja od zycia... tak czy tak dzieki ludziom, tym wlasnie ludziom, ostatnich dwoch lat zycia nie moge uznac za stracone... napisalbym moze nawet, ze kocham Was, ale nie daj Boze ktos moglby zadac pytanie "kogo najbardziej?"

hi hi... az mi sie mordka usmiechnela ;-) trzeba konczyc... znaczy nie "konczyc ze soba" ;-) poki co, czas konczyc tylko z klepaniem smutow... dobrze, ze nie potrafie pisac tak szybko jak mysle, bo wtedy dopiero byloby nudno...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sat, June 06, 2009 01:26AM Powoli zastępuję kwestię "być albo nie być"
pytaniem... "po co być"?
carpe diem - kurde balans...
albo i nie...
Hmmm... W zasadzie to właśnie ta ucieczka od... w pewnym sensie od siebie... ma być lekarstwem na chorobę, której pewnie wcale nie ma...
Let's think positively!
W końcu przecież:
"twardym trza być nie mientkim"...
"mientkim"... brrrr... jak to okropnie wygląda w pisowni... taki babol, że aż chce go się poprawić... ale co tam... musi zostać w wersji oryginalnej ;-)
jeszcze przedPosted by Tomek W. Tue, June 02, 2009 12:00AMBrak mi jej niestety, by do Hilo wziąć kurs...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Thu, May 28, 2009 12:27AMCzy to objawienie?!? Czyżbym wreszcie zrozumiał na czym polega problem z biegami? Moze byc kilka przyczyn, ale chyba ta najbardziej kosztowna zostala wykluczona! JUUUPPI!!!
A tak poza klimatem rowerowym, to wczoraj znów widziałem anioła!!!
I to wcale nie dlatego, że przyłożyłem głową w przednią szybę jadącej z przeciwka ciężarówki... Po prostu widziałem i już!!!
Jejku... najprawdziwszy prześliczny aniołek... ech...
PRZEŚLICZNY!!!!!!!!!
jeszcze przedPosted by Tomek W. Thu, May 21, 2009 10:25PMDzisiaj ok. 3 w nocy wyjechalem potestowac nowa tylna przerzutke, ktorej nie moglem wyregulowac... dzialala nawet niezle... niestety podczas montazu zdejmowalem tylne kolo i musialem rozpiac hamulec... niewiele brakowalo i bardzo bolesnie bym zaplacil za to, ze przed testowaniem zapomnialem go z powrotem zapiac... udalo sie... ale niemal cudem

Rano, juz jadac do pracy, w pewnym momencie uzmyslowilem sobie, ze zapomnialem kasku, ale jakos nie chcialo mi sie juz po niego wracac... jakies 300-400 metrow od pracy, skrecajac w boczna uliczke, cudem uniknalem czolowki z czyms a'la peugeot partner... szary byl, a ja sie glupio zagapilem... moja wina... ale nastepnym razem na pewno zawroce po kask!
jeszcze przedPosted by Tomek W. Tue, May 19, 2009 12:07AM...TO NIE DOTYKAJ!!!Jesli zmienisz jeden element,
to bedziesz musial zmienic tez wszystkie pozostale!!!
~ To jest moja wersja na pewno istniejącego juz od dawna Prawa Murphy'ego
Ratunku!!! Portfel mi chudnie!!!!Jak to mowia madrzy ludzie:
Nie mozna miec wszystkiego...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Sun, May 17, 2009 11:12PMLondon - Dover Dover - Kostrzyn n. OdrąKostrzyn n. Odrą - LublinByleby kasiorki i chęci wystarczylo... bo czasu mam duuuuużo ;-)
jeszcze przedPosted by Tomek W. Fri, May 15, 2009 11:22PMW życiu bym nie pomyślał, że takie gówienko może tyle dawać... zupełnie inaczej się jeździ ;-) to tylko fizyka, ale z pewnych rzeczy czlowiek nie zdaje sobie sprawy dopóki nie spróbuje...
początki co prawda były troszkę niebezpieczne, bo prawie zaliczyłem glebę podczas pierwszej przymiarki jeszcze w livingu, ale na szczęście zanim złamałem nogę (w kostce) pedał sam się wypiął i skończyło się na odrobinie strachu ;-)
jutro trzeba potrenować!
Najważniejsze, że ubłagałem o zdjęcie ze mnie klątwy hi hi hi
jeszcze przedPosted by Tomek W. Thu, May 14, 2009 08:41PMjesli_sie_nie_boisz_to_kliknij... tu_jest_moje_wlasne_darcie_ryja...ale uprzedzam, że kiedyś mi płacili za to żebym nie śpiewał... stare dobre czasy... kupe szmalu zarobiłem strasząc kumpli gitarą... a teraz bida... nikt nie chce bulić za ciszę...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Wed, May 13, 2009 11:31PM...tak nie ma
jeszcze przedPosted by Tomek W. Tue, May 12, 2009 05:58PM"jeszcze namaluję obraz wspaniały
przed którym wszyscy z podziwem klękniecie
nikt się już wtedy nie zaśmieje
po plecach mnie nie poklepie
będę ogólnie szanowany
i każdy talent mój doceni
wy sobie sprawy nie zdajecie
ile znam jeszcze barw odcieni"
jeszcze przedPosted by Tomek W. Mon, May 11, 2009 10:11PMNiektore zakupy mozna zaliczyc do udanychMam superowe sakwy ;-) Zrobione z materialu, ktory nie powinien sie przetrzec, nawet jesli sakwe bedziesz ciagnac za soba po ziemi na sznurku i to calymi kilometrami... "Cordura" sie zwie ten wynalazek ;-)
Zawsze sa zle stronyNie moge zrozumiec jak mierzyli pojemnosc tych sakw... 46 litrow... do jednej udalo mi sie napchac 12 litrow piweczka w puszkach no i jeszcze moze daloby sie dolozyc ze dwie 2 litrowe butelki wody... w sumie 16 litrow na strone... czyli nawet zakladajac, ze dopinane kieszenie maja po 3 litry to brakuje 4 litrow na sakwe... wbrew pozorom to dosc duzo... pewnie po prostu nalewali tam wody, ktora wypelnila kazda szczeline i stad taki wynik... ale my nie o tym ;-)
Wymyslilem sobie test obciazeniowy ;-)Upakowalem ok. 24 kilo na bagazniku + 90 moich wlasnych kilogramow na siodelku... po 300 metrach i jednym garbie w jezdni uslyszalem tylko ssssssssss..... poszla detka... sadzac po uszkodzeniu, mogla peknac ze starosci (kupilem ja razem z rowerem w 1999 roku hi hi hi). Ale poniewaz nie mam nowych tasm zabezpieczajacych do obreczy, to nie bede jeszcze zakladal zadnej z nowych gumek... i tak czekam na pedaly i pare innych pierdol, wiec zapewne, zaplanowany na srode, testowy wyjazd do Dover bedzie musial poczekac...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Mon, May 11, 2009 12:20AM...a budżet maleje i maleje
| Choose image for share content |
|---|
|