Kara musi byc...
wyprawaPosted by Tomek W. Sat, July 11, 2009 09:11PM...ale chyba juz troche odkupilem swoje winy, bo powoli zaczyna sie ukladac. Nawet palce juz prawie wrocily do normy - tylko jeden jest jeszcze malo czuly ;-)
Zaczne moze od piasty. Ostatnie 130 km z "maratonu" przejechalem z rozwalona piasta. Jak sie okazalo, nie byla to drobna usterka:
powyzszy element nie sklada sie normalnie z dwoch czesci ;-)
pomyslalby kto!? czy ja wygladam na takiego, kto swoimi drobnymi nozkami jest w stanie ukrecic taki kawal stali..?Dzis wczesnym popoludniem rozkrecilem kolo i dokonalem tego odkrycia... sobota, antwerpia, hujnia... po dlugich poszukiwaniach znalazlem duzy sklep A.S. Adventure, ktory mial na koncu zadupia swoj oddzial rowerowy... pojechalem tam i wyblagalem na kolanach czlowieka, ktory byl zawalony zaleglymi robotami, zeby sam przy pomocy pilki recznej wyprodukowal czesc, ktorej nie mial w magazynie, zeby cos dobral, podkrecil, przyszlifowal itd itp... wielki czlowiek.. ale co sie ublagalem to sie ublagalem (nie byl polakiem wiec bylo trudniej). Fakt faktem, ze zmiekl i w ciagu 20 minut zrobil element zastepczy. Dzieki mu Panie... Ale, ale... Jak wspomnialem przejechalem na tym ok. 130 km. Niestety konsekwencją jest uszkodzona obrecz kola. Musze gdzies po drodze zaopatrzyc sie w nowe, najlepiej cale, bo juz mam dosc problemow z tym 10-letnim... sluzylo wiernie, niewiernemu panu, ale juz czas na emeryture... jakies 100 euro znow wyleci z kieszonki... takie zycie...
- Comments(0)//wyprawa-po.piweczko.co.uk/#post42

