Urodzony w niedzielę...
jeszcze przedPosted by Tomek W. Wed, June 10, 2009 10:56PMZa trzy tygodnie powinienem juz pedalowac... moze nawet opuszczę juz wtedy Francję...
Najchętniej spaliłbym wszystko co teraz muszę spakować... coz... co nieco niepotrzebnych rzeczy uzbieralem przez to swoje zycie... tony archiwow z blisko 17 lat pracy, dwa pudla filmow, troche sprzetu, kabelki, gadzeciki, troszke pluszakow, swinke-skarbonke, zydka i sloneczko... (pluszakow, swinki-skarbonki, zydka i sloneczka to nie spale)
Dwa lata temu chcialem rzucic sie na wielka wode, podjac wyzwanie... uciec od wszystkiego co mialem i co osiagnalem (acz nic wielkiego nie osiagnalem hi hi hi)... chcialem sie sprawdzic, zaczac cos nowego w innym obcym swiecie... dwa lata minely a ja podobnie jak w poprzednim etapie zycia nie jestem ani z siebie dumny, ani szczesliwy... brak "tego czegos"... znow chcialbym rzucic wszystko i znow zaczac od nowa... starcza mi na zycie i zabawki... na wszystko czego potrzebuje... o domu i tak nigdy nie marzylem wiec nie placze ze tu stac mnie na niego mniej niz gdybym zapieprzal tak jak zapieprzalem i wciaz zyl w Polsce... niewiele robie a mam wystarczajaco duzo... ale brak tego... hmmm... spelnienia..?
Teraz zamiast dopinac "na ostatni guzik" moj plan wyjazdowy, to siedze wmawiajac sobie, ze odpoczywam, bo nie mam juz w domu dzieciakow... gapie sie w ten durny wielki monitor przaskakujac miedzy facebookiem i nasza-klasa i pracujac na miano najaktywniejszego i najbardziej upierdliwego komentatora wszystkich postow... no... moze nie wszystkich...
zastanawiam sie czy ta wycieczka mnie jeszcze bawi... zaczynam powoli ale wyraznie dostrzegac swoja glupote... nie chodzi o to ze jazda, ani ze tak dluga, ani ze samotna... to glupota, bo nie przygotowalem ani siebie fizycznie, ani sprzetu technicznie, nie sprawdzilem tez zadnych mozliwosci noclegow, nie kupilem jeszcze nawet glupiego spiwora, bo mi sie nie chcialo... itd itp
przynajmniej tyle dobrego, ze rzucilem juz prace, pozbawilem sie mozliwosci mieszkania tu gdzie mieszkam i niemal nie mam juz wyjscia... i dobrze... trzeba bedzie ruszyc i zobaczyc co z tego wyniknie... moze szybko skoncze wycieczke w bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z jakims wiekszym pojazdem... a moze dojade bez przygod... zobaczymy...
kiedy siadam na rowerek to jest jakos lepiej... muzyczka w jednym uchu, szum wiatru w drugim... i jazda.. i mysli... i nawet marzenia, piekne marzenia, ale jak to u mnie... poniewaz znam siebie, to nie chcialbym zeby sie kiedykolwiek spelnily... takie marzenie dla samego marzenia... ech... to moze tlumaczy moja postawe obronna, bo bronie ludzi przed soba a nie siebie przed ludzmi..? moze... ciekawostka ;-) musze to przemyslec... prawda jest taka, ze nie zamierzam i nie chce krzywdzic nikogo na kim mi zalezy, a nie od dzisiaj wiem, ze niestety potrafie... ciagle powtarzam, ze kazdemu kogo znalem moge spojrzec w oczy... tylko te oczy moga byc czasem pelne lez... i tego nie chce i nigdy nie chcialem... i nie chce juz nigdy i... ech... ale marzyc mozna... nikt mi nie zabroni marzen... zwlaszcza ze kiedy sie w nich zaglebiam, wydaje mi sie, ze nawet ja potrafie czuc sie szczesliwy i spelniony w zyciu... hmm... chyba znow zaczalem przeginac z tym "wyrzucaniem z siebie" ;-)
fakt faktem, ze nie udalo mi sie tu znalezc tego czego szukalem... za latwo poszlo... jak zwykle zreszta... ale znalazlem cos o czym nawet nie myslalem... poznalem wspanialych ludzi, z ktorymi jeszcze przez chwile bede dzielil "niedole"... niektorzy z nas juz odeszli niektorzy powoli odchodza a inni chca odejsc... ale ta smieszna firemka przyciaga ludzi wyjatkowych (oczywiscie trafialy sie tez "szuje") Wiem ze kazdy z nas ma inne plany na dalsze zycie, jedni chca robic kariere w anglii, inni chca jakos przezyc i to niewazne czy tutaj czy w polsce, sa tacy, ktorzy strasznie chca wracac bo wyspy to nie jest ich miejsce na ziemi
a inni nie wiedza czego tak naprawde oczekuja od zycia... tak czy tak dzieki ludziom, tym wlasnie ludziom, ostatnich dwoch lat zycia nie moge uznac za stracone... napisalbym moze nawet, ze kocham Was, ale nie daj Boze ktos moglby zadac pytanie "kogo najbardziej?" 
hi hi... az mi sie mordka usmiechnela ;-) trzeba konczyc... znaczy nie "konczyc ze soba" ;-) poki co, czas konczyc tylko z klepaniem smutow... dobrze, ze nie potrafie pisac tak szybko jak mysle, bo wtedy dopiero byloby nudno...

