Wyprawa po...

Wyprawa po...

...

Mysle, ze nadzeszla pora bym spedzil troche czasu tylko ze soba... tyle nagromadzilo sie w mojej lepetynie przez ostatnie lata, ze nie jestem w stanie tego objac prowadzac normalne codzienne zycie... ani objac ani zrozumiec a juz na pewno nie jestem w stanie tego uporzadkowac... wkrotce zaczyna sie wiec wyprawa... wyprawa po przygode, wyprawa-ucieczka, wyprawa-lek... jakastam wyprawa, ktora moze skonczyc sie zanim sie dobrze rozpocznie i dokonczyc tym samym dziela zniszczenia... ale coz... badzmy dobrej mysli... moze jednak pomoze...

Let's think positively!


(London - Chatham - Dover---Calais - Dunkerque - Antwerpen - Eindhoven - Muenster - Hannover - Berlin - Kostrzyn n. Odrą - Poznań - Konin - Radom - Lublin)

POLSKA!!!

wyprawaPosted by Tomek W. Sun, July 19, 2009 11:30PM
Po pierwsze jestem juz dostepny pod moim polskim numerem telefonu, wiec jakby co to... do not hesitate!

to byl ostatni nocleg poza Polska... Berlin...

wrrrr... berlin... pieprzone miasto pieprzonych remontow... wszedzie pozamykane ulice, wszedzie zakazy... 3,5 godziny krecilem sie zeby stamtad wyjechac i kolejna godzine zeby opuscic oscienne miasteczka i wydostac sie na normalna trase...

a takim skrotem poprowadzily mnie google maps, moj gipsio (tak go teraz nazywam) wcale nie chcial zrozumiec, ze bede probowal tedy przejechac... tym razem intuicja nie zawiodla... urwalem jakies 20 km, choc ponad pol godziny tluklem sie po unpaved road... ;-)


berlin tez ma lotnisko... ktozby przypuszczal ;-)
przez to lotnisko, a raczej jego rozbudowe albo modernizacje, musialem przenosic swoj 40 kilogramowy rower przez jakies pieprzone rury z gazem, czy tez innym gownem... ciezko bylo, ale gra byla warta swieczki... trasa alternatywna to kolejne 15 km nadwyzki...

po walce z berlinem nawet nie chcialo mi sie zlazic z roweru zeby zrobic jakies fotki... ta tutaj to 25 km od kostrzyna... piekna droga przez piekny las... moglbym caly czas tak jechac... poza kostka brukowa (nie prawdziwe kocie lby jakie pamietam z niektorych ulic z dziecinstwa, ale cos a'la kocie lby... pelno tego w niemczech i co dziwne w antwerpii to tez bylo jedno z moich najwiekszych zmartwien), wiec poza tym to najwiekszym problemem sa miasta gdzie trzeba sie krecic i te wkur... remonty drog... wiele razy natknalem sie na zamkniete ulice i kilkakrotnie nie znalazlem mozliwosci zlamania zakazu... a na rowerze 10 km objazdu to jest duzy problem... oczywiscie jesli dzienny przebieg ma zdecydowanie przekroczyc 100 km, bo jesli sie jedzie na wycieczke 20-30 km, to dorzucenie dyszki nie ma takiego znaczenia...

w oddali widac stara budke w ktorej koczowaly sluzby graniczne... a teraz..? KEINE GRENZEN!!!

blisko... coraz blizej...

jeszcze tylko jeden most...

odra (chyba)

no i wymarzona POLANDIA ! ! !


ta... to juz polska... teraz ciut zwolnie bo dzisiaj to juz czulem, ze mi sie nie chce... a to przeciez ma byc fajna zabawa a nie walka o czas czy inne pierdoly... zamierzam sie dobrze bawic do samego konca... wycieczki albo mojego ;-) bo w polsce jest nieco mniej bezpiecznie...

Should you find him dead in the ditch please do nothing... it was his choice...

;-)

  • Comments(1)//wyprawa-po.piweczko.co.uk/#post56