Wyprawa po...

Wyprawa po...

...

Mysle, ze nadzeszla pora bym spedzil troche czasu tylko ze soba... tyle nagromadzilo sie w mojej lepetynie przez ostatnie lata, ze nie jestem w stanie tego objac prowadzac normalne codzienne zycie... ani objac ani zrozumiec a juz na pewno nie jestem w stanie tego uporzadkowac... wkrotce zaczyna sie wiec wyprawa... wyprawa po przygode, wyprawa-ucieczka, wyprawa-lek... jakastam wyprawa, ktora moze skonczyc sie zanim sie dobrze rozpocznie i dokonczyc tym samym dziela zniszczenia... ale coz... badzmy dobrej mysli... moze jednak pomoze...

Let's think positively!


(London - Chatham - Dover---Calais - Dunkerque - Antwerpen - Eindhoven - Muenster - Hannover - Berlin - Kostrzyn n. Odrą - Poznań - Konin - Radom - Lublin)

Ostatnie fotki...

juz po...Posted by Tomek W. Thu, August 13, 2009 08:31PM
To juz ostatnia seria fotek... tak na szybko i bez specjalnego opisywania... ale mysle ze warto je jeszcze tu umiescic:

zgadnijcie czym rozni sie wies angielska od polskiej ;-) jakies inne domy, ulice, chodniki... a to naprawde byla taka wioska w srodku niczego... zadna droga krajowa przez nia nie przebiegala...

to ta niemiecka wioska, polskie mozecie ogladac czasami na zywo:

zaczynaja sie "gory" (pomiedzy muenster a hannoverem)

spanie w loehne... niemiecka wies w niemieckich gorach... ale powietrze ;-)jeszcze raz gory:
i jeszcze raz (tym razem panoramka)
po lewej stronie to co mam jeszcze przed soba, a po prawej to co wlasnie przejechalem ;-) myslalem ze to juz koniec wzniesien...


i prawie mialem racje... gdyby nie Porta Westfalica i moj kochany GPS...

na ponizsza gore prawie sie wspialem... no moze do polowy... wtedy okazalo sie ze nie dosc iz trasa ktora chce mnie prowadzic Gipsik biegnie pod katem na oko 35-40 stopni, to jeszcze jest terenem prywatnym... innej drogi z gory nie ma, chyba ze mam ochote na kolejny ogromny objazd... pol godzinki grzebania i Gipsik dal sie zmusic do poprowadzenia mnie inna, plaska i w dodatku krotsza trasa... u podnoza tej gorki... niepotrzebna wspinaczka i sporo zmarnowanego czasu... ale zjazd byl milutki ;-)a to juz moj wybor... co prawda droga biegla tuz nad kanalem i falszywy ruch mogl zakonczyc sie w wodzie (zwlaszcza ze moje opony z tym ciezarem nie chcialy jechac po piachu i zwirze), ale za to super wrazenia kiedy tuz obok mnie przeplywaly potezne barki ;-)
dalo sie jechac tylko po tych jasniejszych sladach i niestety trudno sie bylo w nich utrzymac...

ten stateczek plynal akurat blizej srodka, ale kilka z nich mijalo sie na mojej wysokosci i wtedy byl niezly dreszczyk... fotki tego niestety nie oddaja...
tu zlamalem przepisy... byl wyrazny zakaz bo robia nowa droge, ale uznalem, ze mam dosc objazdow... napotkalem po drodze kilke ekip budowlanych ale zanim sie do mnie przyczepili, za kazdym razem podjezdzalem z usmiechem i pytaniem "do you speak English..?" chlopaki krecili glowami, ja robilem zawiedziona mine i jechalem dalej... nikt nie zworcil mi uwagi, ze tu nie mozna bo jest budowa ;-)

a to kolejny pomysl mojego Gipsika... na szczescie bylo dosc krotko ;-)

to juz piekny dojazd do berlina (z drugiej - wschodniej - strony bylo o wiele gorzej)
i piekna droga przez las... duuuzo kilometrow cudnej dojazdu do polskiej granicy
niemcy uprawiaja cos takiego:
dziwne zboże (bo chyba zboże) - tu byl ortograf: zborze


godne polecenia miejsce - nocleg w Slonsku, 12-15 km od polskiej granicy
w polsce tez sa sciezki rowerowe:
i troche popekane ale spokojne drogi lokalne:

a to kilka kilometrow zajefajnej sciezki, jak sie okazalo bylo to tuz przed Spałą... wiadomo... osrodek sportowy to i sciezki sa ;-)

a to jest droga krajowa (sic!!!) do Radomia:

no i przekraczam Wisłę!

nałęczów witał mnie deszczem ;-)

No to tyle... wiecej update'ow nie bedzie...

  • Comments(0)//wyprawa-po.piweczko.co.uk/#post73