münchen...
wyprawaPosted by Tomek W. Tue, July 14, 2009 11:07PMpo pierwsze przepraszam za cisze... po prostu tyle sie tego gowna nazbieralo ze troche wysiadlem... kiedy juz moglem dorwac sie do interka to glownie nieudolnie poszukiwalem dalszej trasy... tak naprawde to juz wiem, ze to najwazniejsze co powinienem byl zrobic przed wyjazdem i to nie "na szybko" tylko porzadnie ze szczegolami". kolejna sprawa ktora olalem i zostalem za to ukarany to to tylne kolo...
otoz... w niedziele nie udalo mi sie dojechac do eindhoven, bo po 60 km pekla mi obrecz... dobrze, ze nie stalo sie to przy predkosci 40 km/h bo teraz pewnie bym leczyl rany w jakims holenderskim szpitalu... po jakichs 10 km wedrowki pieszej natkalem sie na sklep rowerowy - oczywiscie zamkniety - ale na drzwiach byl numer telefonu... wyblagalem wlasciciela zeby przyjechal i obejrzal moj rower i cos przy okazji z nim zrobil... bylem z siebie dumny... ale po jakichs 5 minutach koles oddzwonil i powiedzial ze nie moze, ze otwarte maja we wtorek i wtedy chetnie cos na to poradzi... jak sadze zona powiedziala mu ze zyje tylko praca, ze nie ma dla niej czasu i zeby zapomnial o jechaniu do firmy w niedziele po poludniu... no coz... troche ja rozumiem, ale ja naprawde bylem w potrzebie... koles powiedzial mi gdzie znajde blisko inny sklep otwarty (o dziwo) juz w poniedzialek i chwala mu za to...
to tyle na dzisiaj, bo wreszcie spie tak jak powinienem w youth hostelu, pisze na niemieckiej klawiaturze i trzymam oczy na zapalki, a jeszcze musze poszukac dalszej trasy...
fakt faktem ze wlasnie minal 8. dzien wyprawy, ja na liczniku mam ponad 750 km, wiec biorac pod uwage, ze dwa dni praktycznie nie jechalem, to calkiem niezly wynik ;-)
dzisiaj jestem w münster, jutro w kierunku hannover...
buziczki i prosze o wyrozumialosc
- Comments(0)//wyprawa-po.piweczko.co.uk/#post46

